Od dawna na mojej liście znajdował się udział w koncercie Andrzeja Poniedzielskiego. Bardzo cenię tego kabareciarza, który jest również poetą, tekściarzem i przede wszystkim satyrykiem.
Poniedzielski ma swój swój specyficzny vibe sceniczny. Powolne tempo bycia na scenie. Mowa, jakby od niechcenia. Filozoficzny sznyt w tekstach. Głęboki przekaz lub wysublimowany humor. Taki typ artysty, który niestety odchodzi do lamusa, bo obecnie panuje wszechobecny stand up ze swoim szybkim tempem opartym na wulgaryzmach, co zwykle nie przynosi żadnej puenty. Ja pamiętam czasy satyryków i ich humoru. Wychowałem się na nim i uwielbiam ten typ scenicznej komedii. Nie jest to dzisiaj w cenie, ale na szczęście w Katowicach publiczność dopisała, ale pewnie więcej było tych ze starszym peselem.
Koncert jubileuszowy składał się głównie z piosenek napisanych przez Poniedzielskiego. Utwory śpiewali: Beata Rybotycka, Sylwia Różycka, Jacek Wójcicki, Marcin Januszkiewicz. Poniedzielski był takim konferansjerem, który opowiadał o swojej drodze artystycznej oraz inspiracjach i innych tematach. Te wypowiedzi były czasami filozoficzne, a innym razem humorystyczne. Słowa padały wolno i nadawały odpowiedni klimat całemu wydarzeniu.
Zanim jednak wszyscy weszli na scenę to publiczność mogła napatrzeć się na scenografie, a ta była kameralna i miała taki kawiarniany nastrój. Były stoliki, ławki, rośliny i lustra. Siedzieli przy nich solistki i soliści. Za nimi znajdował się wspaniały zespół. Genialny nastrój dopełniło odpowiednie światło, które "ożywiało" się przy wykonywanych piosenkach.
Beata Rybotycka i Jacek Wójcicki są mi doskonale znani. Pamiętam ich występy z telewizji. Oboje niewiele się zmienili, a ich wokal jest ciągle na wysokim poziomie. Wspaniałe osobowości sceniczne. Perfekcyjnie poradzili sobie przy bardziej dramatycznym repertuarze, ale brylowali przy piosenkach humorystycznych - szczególnie Wójcicki przy jednej w duecie z Poniedzielskim. Klasa sama w sobie.
Wtórowali im młodsi wykonawcy, czyli Sylwia Różycka i Marcin Januszkiewicz. Różycka wspaniale zaśpiewała i zagrała w utworze Pa-role, pa. Rewelacyjny głos ze zmysłową charyzmą sceniczną. Januszkiewicz miał do zaśpiewania przeważnie inteligentne, nastrojowe i filozoficzne piosenki. Wykonał je genialne. Świetne oświetlenie i przede wszystkim barwa głosu idealnie napawająca się do tekstów Poniedzielskiego.
Repertuar był podzielony na zabawne piosenki, które były przeważnie parodiami innych znanych piosenek oraz na poetyckie utwory o ważnych tematach, jak miłość, przyjaźń, religia, filozofia życia. Te komediowe posiada
Poniedzielski ma niesamowitą charyzmę. Wydawał się na scenie w doskonałej formie. Doceniam u niego zarówno głębie tekstów, jak i humor. Potrafi on genialnie operować językiem polskim, a szczególnie pojedynczymi słowami, którymi wyraża w poetyckim i filozoficznym sensie proste tematy, a zarazem łączy je w coś bardziej skomplikowanego emocjonalnie. To rzadki talent. U niego wygląda to bardzo naturalnie i elokwentnie. Nie da się tego nauczyć. To już trzeba mieć we krwi.
Mam nadzieję, że mistrz nie zejdzie ze sceny i dalej będzie występował. Tacy filozofowie-satyrycy są potrzebni w dzisiejszym oceanie beznadziejności i bylejakości artystycznej. Dają nadzieję i wiarę w pozytywną kreatywność. Są światełkiem w tunelu.