Uwielbiam malarstwo Vincenta van Gogha. Staram się brać udział w jakichkolwiek eventach poświęconych temu wybitnemu artyście. Dlatego, jak pojawiła się informacja, że w Rybniku odbędzie się widowisko baletowe o jego życiu i twórczości to od razu kupiłem bilet.
Historia van Gogha jest tragiczna, ale przepełniona niezwykłą pasją do sztuki, determinacją w dążeniu do samorealizacji oraz szaleństwem, które w pewnym stopniu da się okiełznać i dać mu wybrzmieć, jak tylko znajdzie się odpowiednie medium do tego. O jego malarstwie napisano już wiele, ale chciałbym zaznaczyć jedynie to, że jego styl malarski nadal pozostał niezwykle oryginalny i wyjątkowy - unikatowa wizja rzeczywistości przelana z umysłu oraz wyobraźni na coś namacalnego i trwałego.
„Van Gogh” to w pełni polski projekt, zrealizowany we współpracy z Davydiuk Dance Company oraz Teatrem Cortiqué w Poznaniu. Udowadnia, że Polska potrafi tworzyć nowoczesne i ambitne produkcje artystyczne na najwyższym poziomie. Szkoda, że publiczność nie dopisała. Na oko sala była zapełniona w ok. 40 %. Ci, których nie było niech żałują, bo „Van Gogh” to nie tylko taniec, a przede wszystkim wspaniałe widowisko multimedialne. Karolina Mikołajczuk (autorka wizualizacji) przeniosła widzów nie tylko w świat kultowych dzieł artysty, ale z sukcesem weszła w głąb umysłu holenderskiego mistrza i poprzez swoją multimedialną wizję, pokazała publiczności to, co mógł czuć van Gogh w danym okresie swojego życia oraz wchodzi głęboko w napady lękowe i narastające ataki spowodowane zaburzeniami psychicznymi na jakie cierpiał. Wielkie brawa za wykonaną pracę. Były to jedne z najlepszych wizualizacji, jakie widziałem w życiu.
Balet fabularnie dotyka najważniejszych momentów w życiu van Gogha, a szczególnie jego poszukiwanie artystyczne w znalezieniu swojego "języka" malarskiego i stylu, za który obecnie go kochamy i podziwiamy. Od wczesnych inspiracji impresjonistami po eksperymenty z kolorem i dojściu do charakterystycznego stylu, jaki w ostateczności wytworzył się z jego doświadczenia i genialnego umysłu. Jednak najważniejszym motywem przewodnim widowiska była jego walka z chorobą psychiczną, którą często przegrywał, ale zdarzały się momenty, że udawało mu się ją przezwyciężyć i z tych niezwykłych przebłysków rodziły się przepiękne i unikatowe dzieła sztuki.
I te fragmenty spektaklu były genialnie uchwycone przez w/w wizualizacje. Za aktorkami i tancerzami znajdowały się trzy pary dużych schodów, które okazały się być ekranami. Na najwyższym ich stopniu był przymocowany dodatkowy ekran w kształcie kwadratu. Łącznie na scenie było dwanaście ekranów. Dziwny układ, ale działał perfekcyjnie. Tancerze wykorzystywali ekrany, jako dodatkowe rekwizyty. Opierali się o nie, wchodzili na nie, tańczyli na nich. Za to efekt, jaki prezentowały one w czasie wyświetlania wizualizacji przeszedł moją wyobraźnię. Pojawiały się zwykłe tła, ale często przechodziły one, jako rysunki lub obrazy holenderskiego mistrza, ale w sposób powolny i dokładnie obrazujący proces tworzenia obrazu przez van Gogha. Wizualizacja z rysunku przechodziła do pełnoprawnego obrazu. Wizualizacje miały na celu przybliżenie procesu poszukiwania przez van Gogha swojego stylu oraz jego walki z "demonami" w jego wyobraźni i umyśle. Choroba psychiczna została pokazana w sposób piękny (myślę o estetyce samych projekcji, które nie dość, że pasowały idealnie do układu tanecznego i gry aktorskiej to miały do tego wysoką jakość wizualną i merytoryczną) oraz tragiczny (zdarzało się, że choroba przybierała postać tancerza w kostiumie, który "męczy" van Gogha). Wydawało by się, że przedziwnej konstrukcji ekrany nie oddadzą tego wszystkiego z należytym szacunkiem i wizualną maestrią, a jednak udało się twórcom spektaklu to osiągnąć.
Główny aktor, co grał i tańczył był niesamowicie skoncentrowany na swojej roli. Bardzo energiczny i emocjonalny występ. Reszta obsady dostosowała się do wysokiego poziomu kolegi i razem stworzyli coś wyjątkowego. Mnie to wzięło za serducho. Serio. Artyści dostali długą owację na stojąco, a to mówi samo za siebie.
Widziałem, że balet nadal "krąży" po Polsce. Jak ktoś szuka na scenie emocji i czegoś więcej to polecam wybrać się na "Van Gogha".