The Prodigy. Army of the Ants - Koncert w Poznaniu

Nie mogłem doczekać się koncertu jednego z moich najukochańszych zespołów ever. 

Miałem wielkie oczekiwania i pomimo słabszej formy spowodowanej mocnym przeziębieniem to pojechałem do Poznania, aby doświadczyć tych dzikich dźwięków, z których słynie muzyka The Prodigy.

Nigdy wcześniej nie byłem w MTP i od razu zaznaczę, że te miejsce nie zrobiło na mnie pozytywnego wrażenia. Raczej będę unikał tej lokacji, jak ognia. MTP Hala nie nadaje się na organizację tego typu koncertów. Nie jest to hala koncertowa, a targowa. Całą imprezę spędziłem z zimową kurtką na sobie, ponieważ w całym pomieszczeniu było zimno. Wejście na obiekt było cały czas otwarte i przeciąg sprawiał, że wiele osób nie skorzystało z szatni i chodziło nawet w czapce. Dziwne, że nikt nie pomyślał, żeby "bramę" wejściową zrobić w innym miejscu, a faktyczne wejście do hali zamknąć i otwierać je tylko przy wpuszczaniu ludzi. Ktoś chyba pomylił pory roku.

Ledwie wszedłem na obiekt i około godziny 18:45 ochrona wynosiła już jednego nawalonego delikwenta. Zabawne były kolejki do toalety, które ciągnęły się prawie przez całą szerokość hali - organizator nie zadbał o odpowiednią ilość WC.

Ścieżki obok mnie irytowały. Przemieszczałem się, ale ludzie ciągnęli w moją stronę, jakbym był jakimś drogowskazem. Wieczne mijanki i szturchanie.

W końcu nadszedł czas supportu, który mógł nieco rozgrzać publiczność. Za didżejską konsoletą pojawił się Pogan. Zagrał długi set, ale nierówny. Powoli rozkręcał się i w kilku momentach nawiązywał do muzyki The Prodigy serwując bardziej taneczne kawałki. W hali pojawiło się widmo rave'u, który towarzyszył muzykom z The Prodigy od początku istnienia. Występ ogólnie oceniam dobrze, ale bez jakiś rewelacji.

Po dłuższej przerwie światła zgasły i na bocznych ekranach pojawiło się logo trasy koncertowej - Army of the Ants. Na scenę weszli liderzy zespołu, czyli genialny kompozytor Liam Howlett i charyzmatyczny Maxim Reality. Publika oszalała z wiadomych przyczyn. 

The Prodigy na początek zaserwowali bombę dźwiękową w postaci utworów Breathe, Omen i Voodoo People. Orgia kolorów świateł wypełniła halę w rytm dzikich dźwięków. Świetny początek, ale od razu zauważyłem bardzo niepokojącą rzecz, a mianowicie spartaczone nagłośnienie. Zdecydowanie za dużo basów rozwalonych na maksa, które zagłuszały elektroniczne melodie. W konsekwencji słyszalna była nawalanka perkusji, basu i gitary, a przepiękne dźwięki elektroniki były wyciszone. Mocno to dało się we znaki w uszy i nie można było czerpać radości z muzyki. Dodatkowo wokal Maxima Reality też nie był idealnie ustawiony. Miałem poważny kłopot, aby rozpoznać kolejne utwory z setlisty. Te mniej znane brzmiały, jakbym je pierwszy raz w życiu słyszał. Mega dziwne uczucie. 

Stałem niedaleko stanowiska technicznego i miałem dobry widok na olbrzymi manekin, który był ubrany w dres i okulary przeciwsłoneczne. Stał i czuwał nad fanami The Prodigy, a ja byłem ciekaw, jak muzycy wykorzystają ten rekwizyt podczas koncertu. Okazało się, że wyposażony był w lasery, które padały z jego oczu na trzy ekrany znajdujące się na scenie i obok niej. Pierwszy raz ten efekt został wykorzystany w utworze Firestarter. Kultowy kawałek stał się hołdem zespołu dla zmarłego w 2019 roku Keitha Flinta, charyzmatycznego wokalistę i tancerza The Prodigy. Zielone wiązki laserów "narysowały" na ekranach sylwetkę Flinta znaną z słynnego teledysku do Firestarter - sama piosenka została pozbawiona słów, słyszalna była jedynie muzyka. Wspaniały i wzruszający moment. 

The Prodigy zagrało jeszcze kilka znanych kawałków, jak: Their Law, No Good (Start the Dance), Smack My Bitch Up (na szczęście bez zmienionego tekstu, jak to miało miejsce na koncertach w Anglii), Take Me to the Hospital, Invaders Must Die, Diesel Power, Out of Space, Poison. Cudowne melodie, ale w wielu momentach dźwięki elektroniczne były wyciszone i zagłuszone przez te nieszczęsne basy, co ogólnie jest dla mnie mocno absurdalne i abstrakcyjne - The Prodigy słynie z genialnych dźwięków elektronicznych, a na koncercie dominuje rozwalony bas, perkusja i gitara. 

Szczególnie ubolewam nad wykonaniem uwielbianego przeze mnie Poison. Jakaś dziwna aranżacja i mam wrażenie, że kawałek został skrócony. Takie odczucie miałem przy kilku innych utworach, że zespół skrócił melodie do nich w postaci takiej mini kompilacji. 

Przy opuszczaniu obiektu z głośników wydobyła się piosenka Frankie Valli Can't Take My Eyes Off  You, którą kocham. Od razu w głowie pojawiły mi się kadry z filmu Łowca jeleni - słynna scena w barze z Robertem De Niro, Christopherem Walkenem i resztą ferajny grających w bilard przed ślubem kolegi.

Koncert trwał niecałe półtora godziny. Czuję spory niedosyt i zawód z tego powodu. Zespół takiego kalibru powinien zagrać te dwie godziny. W setliście zabrakło kilku zajebistych utworów, które spokojnie mogły znaleźć się na liście. Bywam na przeróżnych koncertach i to nie jest spotykana praktyka, żeby zespoły z takim dorobkiem dawali tak krótki występ. Naprawdę spodziewałem się ponad dwugodzinnej orgii dźwięków, które kocham. 

Nie można uznać, że to był słaby koncert. Liam Howlett i Maxim Reality dali czadu. Zespół zaprezentował widowisko na światowym poziomie - głównie mam pretensje do organizatorów i akustyka, ponieważ mocno wypaczyli radość z doświadczenia ukochanego zespołu. Sama gra świateł i laserów to była uczta dla oka. Nie da się tego opisać - polecam obejrzeć fragmenty koncertu na YouTube.

Koniec końców wyjeżdżam z Poznania zawiedziony, a nie spełniony.

Mam nadzieję, że The Prodigy wyda kolejną płytę i ponownie zawitają do Polski. 

Mam nadzieję, że zagrają w lepszym obiekcie i ich setlista będzie bardziej bogatsza.

Mam nadzieję, że akustyka nie zostanie schrzaniona i dźwięki elektroniczne rozwalą ściany oraz głowy przybyłych fanów.

Mam nadzieję...

Setlista:

  1. Breathe
  2. Omen
  3. Voodoo People
  4. Light Up the Sky
  5. Climbatize
  6. Everybody in the Place
  7. Firestarter
    (Instrumental; Keith Flint homage)
  8. Roadblox
  9. Their Law
  10. No Good (Start the Dance)
  11. Get Your Fight On
  12. Poison
  13. Need Some1
  14. Smack My Bitch Up
  15. Take Me to the Hospital
  16. Invaders Must Die
  17. Diesel Power
  18. We Live Forever
  19. Out of Space
  20. Resonate

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz