Sophie Ellis-Bextor - koncert w Warszawie

It's murder on the dancefloor
But you'd better not kill the groove, DJ
Gonna burn this god damn house right down...

I tak też było w Klubie Progresja. Sophie Ellis-Bextor "zamordowała" swoich fanów wspaniałym koncertem i mega pozytywną muzyką.

Miałem czternaście lat, kiedy w 2001 roku na kultowym kanale niemieckim Viva pojawiła się wysoka czarnowłosa wokalistka w teledysku do piosenki Murder on the Dancefloor. Utwór z mety stał się hiciorem i przez kilka miesięcy leciał non stop na kanałach muzycznych. 

Przez długi czas miałem styczność z twórczością Sophie Ellis-Bextor, ale w pewnym momencie przestałem śledzić jej karierę. Koncert w Warszawie przypomniał mi o tej mega fajnej wokalistce i bez namysłu kupiłem bilet na jej dyskotekowy występ w Progresji. 

Klub Progresja działa niezwykle prężnie i w ciągu roku jest tam od groma wydarzeń muzycznych. To była moja pierwsza wizyta w tej lokacji - kolejna odbędzie się w listopadzie przy okazji koncertu Guano Apes. Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się ta miejscówka. Ma mega klimat. 

Zjawiłem się na płycie dość szybko. Pokręciłem się trochę po kątach. W końcu znalazłem swoje miejsce na płycie, a konkretnie obok technicznych przy barierkach. Super widok na całą scenę. 

Najpierw na scenę weszła wakacyjnie ubrana Holiday Sidewinder, która bardzo dobrze wykonała swoje zadanie, jako support. Rozgrzewała publiczność chilloutowymi i "koktajlowymi" piosenkami - m.in. coverem Kokomo zespołu The Beach Boys z filmu Koktajl z Tomem Cruisem. Zgrabnie tańczyła i złapała fajny kontakt z publiką.

Jednak, wszyscy zebrani czekali aż na scenę wejdzie królowa disco. 

Najpierw pojawił się zespół w maskach zwierząt. Sophie Ellis-Bextor tanecznym krokiem zajęła centralną część sceny i od razu rozkołysała publiczność coverem Crying at the Discoteque zespołu Alcazar. 

Wokalistka świetnie poruszała się na scenie. Ma doskonałą kondycję, a taką trzeba mieć, jak jedzie się w trasę z tuzinami występów. Automatycznie nawiązała genialny kontakt z fanami. Była bardzo rozmowna i dowiedzieliśmy się od niej, że uwielbia polskie pierogi - tak samo, jak ja. Po utworach dziękowała po polsku, co zawsze powodowało wielki aplauz u publiczności. 

Początek koncertu był bardzo taneczny. Take Me Home i Music Gets the Best of Me rozkołysały na dobre całą Progresję. Zrobiło się mega przyjemnie i melodyjnie. 

Po kilku piosenkach, tempo koncertu zwolniło na chwilę. Ellis-Bextor wykonała akustyczną wersję utworu Young Blood, który jest bardzo osobisty dla niej. 

Po krótkiej zadumie w postaci wolniejszych kawałkach, zespół podkręcił atmosferę w Progresji. Get Over You zawładnął uszami zebranych w Klubie. Czekałem na ten utwór, który jest moim ulubionym z repertuaru Sophie Ellis-Bextor. Po nim nastąpił genialny miks złożony z czterech piosenek: Lady (Hear Me Tonight), Groovejet (If This Ain't Love), Can't Fight This Feeling, Gimme! Gimme! Gimme! (A Man After Midnight). Dwie pierwsze piosenki to istne arcydzieła muzyczne. Lady (Hear Me Tonight) cover zespołu Modjo, który jest w absolutnej topce moich najukochańszych utworów muzycznych ever. Groovejet (If This Ain't Love) powstał we współpracy Ellis-Bextor z DJ Spiller, czyli włoskim producentem muzyki elektronicznej. Pamiętam, jak na Vivie leciała w kółko ta piosenka. Zakończeniem miksu był cover hitu zespołu ABBA. Wszystkie cztery dyskotekowe kompozycje doskonale zostały połączone w jeden melodyjny byt. 

Na setliście znalazł się jeszcze jeden cover, a konkretnie megahit Madonny pt. Like a Prayer. Sophie Ellis-Bexor świetnie wykonała ten utwór, który jest bardzo "dancefloorowy". Lubię muzykę Madonny i cieszę się, że w swoim repertuarze Ellis-Bextor zawsze znajdzie miejsce na covery, które doskonale pasują do jej muzyki i pozytywnej energii rozsiewanej podczas koncertu. 

Na finał pojawił się najbardziej znany kawałek wokalistki, czyli wspomniany wcześniej Murder on the Dancefloor. Ten utwór nie ma prawa się znudzić. Świetny tekst i ta melodia. Ciało same giba się i tańczy. 

Na bis usłyszeliśmy energiczny Bittersweet, który podrasował atmosferę w Progresji. Podczas tej piosenki, Ellis-Bextor zniknęła ze sceny. Pojawiła się na balkonie z tyłu pomieszczenia. Muzyka ucichła. Wokalistka wykonała a capella, przy akompaniamencie gitary akustycznej, jeden ze swoich pierwszych utworów pt. A Pessimist Is Never Disappointed - jest to singiel z 1998 roku, kiedy Sophie Ellis-Bextor była członkinią zespołu Theaudience. 

Sophie Ellis-Bextor ma swój styl, dyskotekowe piosenki i piękny głos. Największe sukcesy ma dawno za sobą, ale cały czas trzyma poziom i robi po prostu swoje. Wychodzi jej to rewelacyjnie, jak przystało na królową disco.

Setlista:

  1. Crying at the Discoteque (Alcazar cover)
  2. Take Me Home (Cher cover)
  3. Music Gets the Best of Me
  4. Breaking the Circle
  5. Hypnotized
  6. Young Blood
  7. Hearing in Colour
  8. Mixed Up World
  9. Get Over You
  10. Lady (Hear Me Tonight) / Groovejet (If This Ain't Love) / Can't Fight This Feeling / Gimme! Gimme! Gimme! (A Man After Midnight)
  11. Not Giving Up on Love (Armin van Buuren cover)
  12. Like a Prayer (Madonna cover)
  13. Heartbreak (Make Me a Dancer) (Freemasons cover)
  14. Murder on the Dancefloor
  15. Bittersweet
  16. A Pessimist Is Never Disappointed (A capella on balcony)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz