Róisín Murphy - koncert w Warszawie


To był szalony występ jedynej w swoim rodzaju artystki. Róisín Murphy jest bardzo specyficzną, niezwykle energiczną i oryginalną wokalistką. Koncerty zespołu Moloko zawsze były nasycone szaleństwem, a Róisín Murphy w swojej solowej karierze mocno podkręciła śrubę, ponieważ na scenie fani doświadczają efektu "molokowskiego" na jeszcze wyższym poziomie. 

Event zaczął się dość wcześnie i zanim w Arenie Ursynów pojawiła się królowa sceny to publiczność próbował rozkołysać DJ Ruf Dug. Na początku było bardzo niemrawo. DJ powoli rozkręcał się, ale trafiło mu się trudne zadanie, ponieważ prawie nie miał dla kogo grać. Garstka osób zebrała się pod sceną, aby zaklepać sobie najlepsze miejsca na główny występ wieczoru i oszczędzali nogi. Rozgrzewający set trwał półtorej godziny i dopiero pod koniec, jak zebrało się więcej ludzi, wleciał taneczny klimat, który nakręcił właściwą atmosferę. 

Tego wieczoru intuicja mnie nie zawiodła. Były pustki na płycie, ale ja zwykle nie pcham się do przodu. Jednak coś podpowiadało mi, żeby podejść do przednich barierek i chociaż raz doświadczyć koncertu z najlepszym możliwym widokiem - o barierki zawsze można się oprzeć, a jak nie wytrzyma się w kotle z innymi osobami lub nogi siądą to zawsze pozostaje odwrót na tyły. W ogóle wyparłem z pamięci fakt, że Róisín Murphy podczas koncertów zespołu Moloko zawsze wychodziła do swoich fanów. Nieświadomy zająłem strategicznie bardzo dobre miejsce, jak się miało później okazać. Nic nie piłem i koncentrowałem się na tym, aby wytrzymać do koncertu. Znam siebie i wiem, że w momencie rozpoczęcia występu, jak będę nadal miał energię i pusty pęcherz to wytrzymam do końca. 

Na zespół Róisín Murphy składa się pięciu muzyków, w tym Eddy Stevens, czyli The Crazy Keyboard Player z Moloko - fani pamiętają jego wygłupy podczas dawnych koncertów (np. szaleńcze granie na klawiszach, a nawet czasami wchodził na nie) i słynne przebrania, jak szlafrok i marynarska czapka z napisem "Sopot". Obecnie trochę stonował ze sceniczną energią, ale uważny widz jest w stanie dostrzec jego taneczne wygłupy za keyboardami - ja uważnie przyglądałem się jemu podczas występu, bo lubię takich pozytywnie nakręconych wariatów, a zwłaszcza za klawiszami. 

Koncert zaczął się od utworu Pure Pleasure Seeker z repertuaru Moloko i tym samym Róisín Murphy powróciła w wielkim stylu do swoich korzeni muzycznych z przedostatniej płyty słynnego zespołu, którego była esencjalną częścią. Potem w ruch poszedł już repertuar z solowej kariery wokalistki na czele z największym hitem, czyli piosenką Overpowered

Każdy kolejny występ posiadał swoją dynamikę i genialną oprawę wizualną, a sama Murphy ciągle przebierała się w coraz to bardziej absurdalne i cholernie oryginalne kostiumy. Zespół dawał czadu i starał się dorównać do tego, co na scenie wyprawiała Róisín Murphy, ale ciężko jest doścignąć ten prawdziwy wulkan energii oraz erupcyjną charyzmę, jaką posiada ta kobieta. Serio, przez cały koncert tańczyła, wygłupiała się, bawiła z zespołem i publicznością oraz szalała na jeszcze inne sposoby, np. robiła pompki. Kondycja do pozazdroszczenia i to jak ona wspaniale czuje swoją muzykę. Klasa. 

W ogóle ta muzyka to taki misz masz z mocną domieszką elektroniki, czyli to, co ja lubię najbardziej. 

W tej pierwszej części koncertu, Róisín Murphy wyszła do ludzi i w tym momencie przypomniałem sobie, że tak robiła za czasów Moloko. Szybko prześwietliłem swoją pozycję i okazało się, że zaraz obok mnie na stopniu była postawiona skrzynia transportowa na instrumenty. Wcześniej myślałem, że po prostu se to tam jest, bo przecież sprzętu było tam od groma. Ale widzę, że Róisín Murphy z centralnej pozycji kieruje się na lewą, a następnie zmierza w mój rejon. Euforia rosła z każdym jej krokiem i kiedy pojawiła się zaraz obok mnie to instynktownie podałem jej dłoń. Ona złapała mnie za dłoń i mocno ścisnęła. W ten sposób pomogłem jej wejść na w/w stopień. Fani wyciągnęli do niej ręce, a ja kątem oka zobaczyłem na telebimie swoją uśmiechniętą mordę. Niesamowite kilka sekund. 

Występ rozkręcił się na dobre. Róisín Murphy zaśpiewała The Time Is Now i Sing It Back w nowej aranżacji. Kilka razy techniczni wykorzystali "ciężki" dym, który majestatycznie wypełnił dolną część sceny. Murphy w białej marynarce oraz z czerwoną różą w dłoni wykonywała wolniejszy utwór i w pewnym momencie skierowała płatki kwiatu w moim kierunku. Ciarki mnie przeszły, a cała sceneria z dymem wyglądała nieziemsko. 

Przy jednym utworze, Róisín Murphy odwróciła się w stronę kamery GoPro. Obraz pojawił się na telebimie w kolorze czarno-białym. Wokalistka wygłupiała się do kamery przez długi czas, a członkowie zespołu wtórowali jej swoimi instrumentami. Muzycy operowali podczas koncertu kamerą z nałożonym efektem. Kręcili nią publiczność oraz samych siebie. Efekt wyglądał super na dużym ekranie. 

W finale usłyszeliśmy słynną piosenkę z repertuaru Moloko pt. Forever More. Podczas tego długiego występu, Róisín Murphy "bawiła" się bukietem róż - gryzła płatki róż i je wypluwała lub uderzała nimi w członków zespołu. Eddy Stevens w pewnym momencie szukał technicznych, aby mu przynieśli zimne piwko - umył sobie dłonie o wilgotną butelkę.

To był wyjątkowy koncert ze zwariowanymi melodiami i dźwiękami oraz muzykami mającymi kosmiczny flow sceniczny.

Setlista:

  1. Pure Pleasure Seeker
  2. Dear Miami
  3. Simulation
  4. Overpowered
  5. CooCool
  6. The Universe
  7. Crazy Ants Reprise
  8. You Knew
  9. The Time Is Now
  10. Incapable
  11. Something More / Let Me Know
  12. Sing It Back
  13. Can't Replicate
  14. Ramalama (Bang Bang)
  15. Forever More
  16. Flash of Light
  17. Pure Pleasure Seeker (outro)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz