Zawsze chciałem wziąć udział w koncercie ludowym z prawdziwego zdarzenia. Najbardziej znane zespoły z Polski to "Mazowsze" i "Śląsk". Na "Mazowsze" czaję się i mam nadzieję, że uda mi się pojechać na ich koncert w przyszłym roku. "Śląsk" zawitał do Rybnika w ramach obchodów 70-lecia powstania zespołu i grzechem nie było skorzystać z okazji, aby w pełni doświadczyć największych hitów muzycznych i tanecznych, które na przestrzeni wielu dekad zakorzeniły się w świadomości polaków.
Koncert galowy okazał się właśnie takim miksem najbardziej znanych pieśni i tańców ludowych. Zespół wykonał takie przeboje, jak: Karolinka, Starzyk, Szła dzieweczka, Głęboka studzienka, Gdybym to ja miała, Do Krakowa i wiele innych. Na deskach Teatru Ziemi Rybnickiej zagościły również tańce: Trojak, Tańce podhalańskie, Kujawiak - Oberek, Krakowiak i inne.
Całość trwała półtora godziny. A mnie najbardziej zaskoczyło to, że koncert nie był przerywany przez potencjalnego konferansjera, a zespół występował bez żadnych przerw, co nadało samemu wydarzeniu niezwykłej dynamiki. Występ był doskonale ułożony. Od spektakularnych tańców i podniosłych pieśni do bardziej subtelnych układów tanecznych i spokojnych melodii. Kolejne fragmenty koncertu były tak poukładane, żeby poszczególni członkowie "Śląska" mieli czas na zmianę strojów i przygotować do następnych wyjść na scenę. Robiło to ogromne wrażenie.
Nie jestem jakimś znawcą śpiewu oraz tańca, ale okiem i słuchem laika mogę uznać, że każda z sekcji dała z siebie wszystko.
Soliści i chór śpiewali z głębi serca i swoim występem poruszyli widownię, która żywo reagowała na to, co widzi i słyszy na scenie. Sekcje chóralne były głośne i doskonale wypełniały tło dla tańców lub solistów. Nie zawsze udało mi się wychwycić słowa danej pieśni, ale widocznie tak to ma brzmieć, bo przy innych utworach oraz śpiewach solistów nie miałem tego problemu.
Sekcje taneczne dały czadu. Przy wielu z nich zaskoczyło mnie to, jak bardzo polegają na akrobatyce. Obroty, salta oraz podskoki w rytm ludowej muzyki muszą robić wrażenie i czynią to z niezwykłą mocą. Zawsze zadziwia mnie też to, jak to wszystko jest ze sobą zsynchronizowane. Tancerze wiedzą, gdzie mają stać, aby nikomu nie zawadzić - nawet podczas dynamicznych obrotów, w których długi warkocz tancerki wyznacza granicę dystansu między jedną parą, a drugą.
Wizualnie również było na wysokim poziomie. Niby oświetlenie przeważnie na takich występach nie jest jakoś specjalnie wyszukane i skomplikowane, ale najważniejsze jest to, aby zrobić dobry nastrój do konkretnego utworu lub tańca. I to się udało. Światło było statyczne i dobrze dobrane do klimatu każdego fragmentu koncertu. Za to największe wrażenie wizualne robiły kostiumy, których było naprawdę sporo. W sumie dało się zauważyć, że występ był podzielony na segmenty. Każdy w innej kolorystyce i stylistyce. Nie tylko stroje dla pań były dopracowane, ale dla panów również przyszykowano spory wachlarz tematyczny - od typowo ludowych znanych z tej części Polski, ale również góralskich i z małopolski.
Tak profesjonalny występ zachęca, aby eksplorować tematykę ludową na jeszcze większym poziomie. W przyszłym roku "Mazowsze", a potem może jakiś gruziński balet ludowy. Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz