OMD - koncert w Krakowie

Marzyłem o koncercie zespołu OMD. 

W Krakowie Andy McCluskey i Paul Humphreys dali takiego czadu, że pewnie do dzisiaj ściany Centrum Kongresowego ICE pulsują w rytmie ich wspaniałej muzyki.

Sala była zapełniona po brzegi, a samo ICE zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie. Przestrzenne wnętrze, darmowa szatnia i elegancki bar z przystępnymi cenami. 

Na początku publiczność rozgrzali muzycy z zespołu Walt Disco. Fajne ubrania stylizowane na lata 80. XX wieku, głęboki i charakterystyczny wokal oraz ogrom energii całego zespołu na scenie. Bardzo pozytywne odkrycie. Walt Disco łączy muzykę rockową i elektroniczną. Mają potencjał na światowe granie. Ja ich polubiłem za flow sceniczny, pomysł na siebie i taneczne melodie. Cały band dał z siebie wszystko, a wokalista nawet wparował między publiczność i przybijał piątki - moją również przybił.

Po ich występie, ekipa techniczna wraz z Walt Disco w mgnieniu oka sprzątnęła scenę ze sprzętem muzycznym i całą elektroniką. Kotara opadła i na scenie pojawiły się "graty" OMD na dwóch dużych podestach. Ekran zagęścił się od napisów w kolorze niebieskim o treści "OMD".

Dwa pierwsze utwory OMD pochodziły z nowej płyty pt. Bauhaus Staircase - rewelacyjna płyta, którą bardzo gorąco polecam. Evolution of Species to utwór dobry na intro. Na telebimie pojawiły się animacje CGI, a z głośników wydobyły się wspaniałe dźwięki elektroniczne. Zespół wszedł na scenę przy ogromnym aplauzie fanów. Prawie wszyscy stali, klaskali, wiwatowali, krzyczeli, tańczyli. Od początku było czuć ten flow.  

Anthropocene to jeden z najlepszych dokonań muzycznych OMD, a pochodzi z nowej płyty. Wokalista zespołu rozpoczął swój legendarny taniec na scenie, który został nazwany "Trainee Teacher Dance". Niesamowite, jak te specyficzne ruchy ciała pasują do muzyki OMD. Sam wokalista ma świetną kondycję, ponieważ przez cały koncert tańczył z jednego końca sceny do drugiego. Wracając do Anthropocene to muszę przyznać, że jest to kawał genialnej muzyki elektronicznej z tekstem, który niesie głębokie przesłanie, a odnosi się do aktualnej epoki geologicznej charakteryzującej się znacznym wpływem człowieka na ekosystem i geologiczny system planety Ziemia. 

Po takim mocnym początku, OMD zagrało kilka starszych kawałków na przemian z kompozycjami z nowej płyty. Apogeum tej mieszanki starego z nowym nastąpiło w momencie, kiedy sala w ICE rozpłynęła się w dźwiękach z takich piosenek, jak: Bauhaus Staircase, Souvenir, Joan of Ar, Joan of Arc (Maid of Orleans)

Trzeba przyznać, że Andy McCluskey i Paul Humphreys nadal mają wspaniałe wokale i energię sceniczną. Każda sekunda koncertu była wyjątkowa, ponieważ melodie OMD dają takiego niesamowitego pozytywnego powera, który powoduje w człowieku jedyną w swoim rodzaju euforię szczęścia. Tak ja czułem się podczas koncertu.

Andy McCluskey to w ogóle gość nie z tej planety. Ma swój styl i się go trzyma, ponieważ działa on bardzo mocno na scenie. Wokalista ma genialny kontakt z publicznością. Nikogo nie pomija. Uśmiechał się, machał i zachęcał wszystkich do tańczenia - obojętnie czy ktoś był wysoko na balkonie lub pod samą sceną. Przybijał piątki i pozował do zdjęć (obok mnie facetowi zwichrował włosy). Jeden z fanów połączył się przez wideorozmowę z kimś bliskim, który nie mógł być na koncercie. Następnie, podszedł do sceny i skierował telefon w stronę wokalisty, który przybliżył się do niego bardzo blisko i pomachał do telefonu. Wspaniała chwila. 

Kolejne dwa utwory, Veruschka i Healing, były spokojne i nastrojowe - miały taki kosmiczny vibe. Cały zespół poszedł do przodu, gdzie były już przygotowane instrumenty i mikrofony. Powolne dźwięki elektroniczne wprowadziły lekki oddech do bardzo energicznego koncertu. 

Publiczność rozśpiewała się przy utworze Don't Go. Oddała część zdobytej energii od zespołu zdzierając gardło po każdym utworze i krzycząc trzy litery "OMD". Widać było, że członkowie zespołu byli z tego powodu niezwykle szczęśliwi. 

Muszę również pochwalić oprawę wizualną, która ma dla mnie zawsze ważne znaczenie. Jest to dodatek, ale umiejętnie zrealizowany potrafi "zrobić" koncert. Światła szalały w rytm muzyki. Fajny pomysł, żeby podesty też miały pod sobą światło - fantastyczny efekt. Wizualizacje pierwsza klasa. Animacje CGI najwyższej jakości, fragmenty teledysków, video vintage ze wstawkami animowanymi. To wszystko pasowało do konkretnych piosenek (muzycznie i tekstowo) i było wymierzone w rytm dźwięków do mikrosekundy. Klasa światowa.

W dalszej części występu, OMD zagrali orgię melodii z klasyków, co już kompletnie roztańczyło całe Centrum Kongresowe. So in Love, Dreaming, Locomotion, Sailing on the Seven Seas i przede wszystkim Enola Gay, jako finał głównego koncertu to prawdziwa nuklearna bomba muzyczna.

Ubrania mokre od potu, ciało pląsające w rytm i przekroczony poziom serotoniny. Tak mogę w skrócie zobrazować końcówkę koncertu OMD. 

Enola Gay to jeden z moich najukochańszych piosenek w historii. Genialne melodie na klawiszach, wspaniały wokal i głęboki tekst odnoszący się do bombowca Boeing B-29 Superfortress, który w dniu 6 sierpnia 1945 roku zrzucił bombę atomową Little Boy na Hiroszimę. Publika oszalała podczas tego utworu.

Po głośnym "OMD" wykrzyczanym przez dłuższą chwilę przez publiczność, zespół wyszedł ponownie na scenę, aby dalej grać swoją przepiękną muzykę. 

Look at You Now namiętnie rozkołysał wszystkich zebranych. Pandora's Box rozhulała nie tylko fanów, ale przede wszystkim sam zespół. Genialny utwór, przy którym warto zedrzeć gardło śpiewając z wokalistą te kilka słów "... and it's a long, long way from where you want to be. Well, it's a long, long road and you're too blind to see...".

Na wielki finał OMD przyszykowało swój najstarszy megahit, czyli niezwykle szybkie Electricity.

Podsumowując to był jeden z najlepszych koncertów na jakich byłem - moje osobiste top 3. Zespół zapowiedział na koniec, że powróci do Polski i myślę, że ponownie zawitam na ich koncert, bo naprawdę warto zanurzyć się w te dźwięki i pozytywne melodie.

Setlista:

  1. Evolution of Species
  2. Anthropocene
  3. Messages
  4. Tesla Girls
  5. Kleptocracy
  6. History of Modern (Part I)
  7. If You Leave
  8. (Forever) Live and Die
  9. Bauhaus Staircase
  10. Souvenir
  11. Joan of Arc
  12. Joan of Arc (Maid of Orleans)
  13. The Rock Drill
  14. Veruschka
  15. Healing
  16. Don't Go
  17. So in Love
  18. Dreaming
  19. Locomotion
  20. Sailing on the Seven Seas
  21. Enola Gay
  22. Look at You Now
  23. Pandora's Box
  24. Electricity

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz