Tangerine Dream: From Virgin To Quantum Years - koncert w Warszawie

Tangerine Dream to legendarny zespół z gatunku szeroko rozumianej muzyki elektronicznej. Założyciele i pierwsi członkowie grupy to byli prawdziwi pionierzy elektronicznych dźwięków. Zespół na ma swoim koncie ogromną liczbę albumów. Często tworzyli swoje unikatowe melodie do filmów, np. Cena strachu z 1977 roku, Złodziej z 1981 roku, Ryzykowny interes z 1983 roku, Legenda z 1985 roku i wielu innych. 

Obecnie zespół składa się z trzech muzyków: Thorsten Quaeschning, Hoshiko Yamane, Paul Frick. Wielu starszych fanów uważa, że Tangerine Dream bez swoich założycieli nie powinien istnieć, a obecni członkowie powinni po prostu założyć inny zespół. Mi to jednak nie przeszkadza i cieszę się, że są muzycy, którzy nadal chcą kontynuować ścieżkę starych mistrzów elektronicznych brzmień i rozwijać się muzycznie pod szyldem Tangerine Dream. 

Sam koncert to klasa sama w sobie. Klimacik rozpływał się po ścianach Progresji. Oświetlenie nadawało odpowiednią głębię całemu show. Dopełnieniem wizualnym były genialne wizualizacje - chyba najlepsze, jakie widziałem na żywo. Naprawdę najwyższa półka. Dwa razy robiłem wizualizacje na koncert i nie jestem żadnym specjalistą w tej dziedzinie, ale mogę śmiało powiedzieć, że stworzenie tych wzorów, animacji, grafik, video i przeróżnej maści kolaży wizualnych było ogromnie trudne do zrobienia. Obrazy nakładające się na siebie z idealnie dopasowanym dźwiękiem lub melodią. Chodziło to, jak w najlepszym na świecie zegarku. Dawało to niesamowity efekt, kiedy razem z dźwiękiem lub melodią zmieniały się wizualizacje. No i miały za zadanie nie tylko zrobić dany efekt, ale również wprowadzały widownię w odpowiedni nastrój. Czasami miały charakter halucynogenny, jakby były jakąś pokręconą wizją po kwasie. 

Koncert zaprezentował utwory z całej historii zespołu. Były kompozycje z samych początków grupy, jak słynna Phaedra i Stratosfear, jak i nowsze utwory z Raum na czele. Jak to zwykle na koncertach bywa. Raz było wolniej, a innym razem szybciej. Dobrze wyważona setlista. Najbardziej podobało mi się to, że miałem do czynienia z muzyką elektroniczną w starym stylu. Wiadomo, że muzycy ją troszkę uwspółcześnili, ale te legendarne melodie i dźwięki nadal tam pozostały, jako niekwestionowany fundament danego utworu. Można było się w nich zapomnieć i przenieść do innego wymiaru za pomocą wyobraźni oraz hipnotyzujących i pulsujących dźwiękach. Wspaniałe doświadczenie i niezwykle relaksujące. 

Mam nadzieję, że Tangerine Dream wyruszy kiedyś w trasę z setlistą zawierającą tylko i wyłącznie utwory z soundtracków. Och, jakbym chciał na żywo usłyszeć całą ścieżkę dźwiękową z kultowego filmu Legenda w reż. Ridleya Scotta. Trzymam kciuki.

Setlista:
  1. Phaedra
  2. Dolphin Dance
  3. Horizon, Section 1
  4. Horizon, Section 2
  5. You're Always on Time
  6. Choronzon
  7. The Dream Is Always the Same
  8. Continuum
  9. Mothers of Rain
  10. I don't recognize that one
  11. White Eagle
  12. Raum
  13. Portico
  14. Stratosfear
  15. No Happy Endings
  16. Session

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz