Pierwszy raz widziałem balet na żywo. Ogólnie nie do końca są to moje klimaty, ale zawsze intrygował mnie ten miks teatru, tańca i muzyki.
W Teatrze Ziemi Rybnickiej wystąpił Królewski Balet Klasyczny z jednym z najbardziej znanych i ukochanych przez publiczność baletów na świecie pt. Jezioro łabędzie. Spektakl opowiada poruszającą historię miłości, magii i
poświęcenia. Fabuła koncentruje się wokół młodego księcia Zygfryda,
który zakochuje się w pięknej Odettcie, przemienionej w łabędzia przez
potężnego czarnoksiężnika. Zdesperowany, czarnoksiężnik Rothbart
przysięga zniszczyć ich miłość, wprowadzając intrygi, manipulacje i
złudzenia. Libretto, jak i choreografia zmieniały się na przestrzeni lat, jednak najsłynniejszym elementem tego baletu jest oczywiście muzyka Piotra Czajkowskiego.
Kultowy balet we fragmentach pojawiał się w różnych dziedzinach szeroko pojętej sztuki - wystarczy przywołać znany dramat psychologiczny Czarny łabędź z oscarową rolą Natalie Portman.
Scenografia była oszczędna. Klimat głównie tworzyły grafiki na ekranie, dym i oświetlenie. Kostiumy robiły znacznie większe wrażenie, a zwłaszcza w aktach, które rozgrywały się na tytułowym jeziorze łabędzim. Muzyka Czajkowskiego to klasa sama w sobie. Główny motyw muzyczny przewijający się przez całą opowieść pasuje zarówno, jako melodia miłości, jak i zazdrości oraz nienawiści. Mocno oddziałuje na emocje i wyobraźnię.
Balet był podzielony na cztery akty.
Pierwszy akt nie zrobił na mnie wrażenia. Był dość niemrawy. Opowieść zaczyna się od przygotowań do balu, na którym książę Zygfryd będzie musiał wybrać swoją przyszłą żonę. Choreografia w tym akcie nie wyróżniała się jakoś specjalnie. Najbardziej przypadła mi do gustu rola błazna - aktor doskonale wczuł się w swoją rolę i też w tańcu dał z siebie wszystko.
Za to drugi akt, który przenosi akcję baletu nad jezioro łabędzie, był zdecydowanie lepszy. Zły Duch pod postacią nocnego ptaka (puchacza) zwabia księcia Zygfryda nad jezioro, gdzie przyszły władca zakochuje się w Odettcie zaczarowanej w białego łabędzia. Świetna sekwencja z zadymioną sceną, a choreografia i przede wszystkim kostium czarnoksiężnika Rothbarta wypadły znakomicie. Najlepsza część baletu. Aktor, który wcielił się w rolę antagonisty perfekcyjnie pasował do niej. Umiejętna charakteryzacja dodała do jego twarzy ogrom mroku i faktycznie szło się przestraszyć. Jego taniec i sama prezencja na scenie oraz mechaniczne skrzydła nadawały odpowiedniego dramatyzmu. Potem na deskach teatru pojawiły się łabędzie i Odetta, która rozkochała w sobie Zygfryda. Piękna i zmysłowa sekwencja.
Trzeci akt przeniósł akcję z powrotem do zamku. Bal księcia trwa w najlepsze. Pojawiają się księżniczki z innych krajów, ale żadna nie podoba się Zygfrydowi. Do sali balowej przybywa Rothbart z Odylią, która łudząco podobna jest do Odetty. Czarny łabędź rozpala zmysły Zygfryda. Książę ostatecznie przezwycięża swoje emocje i powraca nad jezioro łabędzie. Początek aktu skupia się na delegacjach innych państw - na scenie pojawiły się tancerki z charakterystycznymi dla danego kraju sukniami. Te zróżnicowanie zostało zastąpione przez ciemne barwy, a sam uwodzicielski taniec Odylii zachwycił nie tylko Zygfryda, ale również rybnicką publiczność.
Finał historii rozegrał się nad jeziorem. Na początku Zły Duch ogłasza zwycięstwo nad dobrem. Łabędzie z Odettą poddają się, ale w ostatnim momencie na scenę wchodzi Zygfryd i przywraca do życia swoją ukochaną i ostatecznie pokonuje złowrogiego Puchacza. Podobnie, jak w drugim akcie jest mroczno i poetycko (mrok Złego Ducha łączy się z niewinnością łabędzi). Tancerze dali z siebie wszystko, aby ta sekwencja zakończyła całą opowieść z odpowiednią mocą. Udało im się to. Publiczność zgotowała całej ekipie długą owację na stojąco.
Warto było pójść i doświadczyć tej nowej dla mnie formy sztuki. Będę wyczekiwał kolejnych propozycji baletowych w regionie. Jak trafi się coś, co mnie zainteresuję to kupię bilet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz